Każdy lubi się chwalić. Uważam to za zupełnie normalne, ale pod jednym warunkiem: jeśli przedmiotem owego „dzielenia się nowiną” jest rzec...

Nieudana randka

By | 23:32 1 comment
Każdy lubi się chwalić. Uważam to za zupełnie normalne, ale pod jednym warunkiem: jeśli przedmiotem owego „dzielenia się nowiną” jest rzecz lub czyn, do którego dana osoba doszła sama. Mówiąc krótko – zapracowała sobie na to. Szanuję i doceniam takich ludzi, stąd też uważam, że mają  święte prawo chwalić się swoimi dokonaniami, przy okazji inspirując do działania innych. Na drugim biegunie moich sympatii i szacunku są te osoby, które chwalą się bo tata kupił im samochód a znajomy załatwił dobrą pracę bo ma „układy”. W takich przypadkach idealnie sprawdza się stare powiedzenie – milczenie jest złotem.

A co z chwaleniem się łóżkowymi podbojami? Z jednej strony, mężczyzna musi się nieraz zdrowo napocić i napracować, żeby zdobyć kobietę, więc czemu miałby się nie pochwalić? W końcu rozpiera go duma, chce się tym z kimś podzielić! To naturalne! Z drugiej natomiast, gentlemanowi po prostu jakoś tak… nie wypada. Czasami, mimo bycia zajebistym, trzeba to po prostu przemilczeć. To dodaje nam klasy.

Może nie wiecie, ale życiu każdego mężczyzny zdarzają się zarówno te bardziej jak i te mniej udane randki. A skoro nie wypada się tak ciągle chwalić… to dziś będzie o tych drugich.

Christopher Nolan – żaden reżyser nie wywołuje u mnie tak skrajnych emocji. Świetna seria filmów o Batmanie, fatalny Interstellar (serio, straszny gniot, choć Major się ze mną nie zgodzi) oraz… Incepcja. Ahh ta nieszczęsna Incepcja.

Czas studiów. Kilka miesięcy wcześniej skończyła się moja pierwsza miłość. Jak się później okazało – nie tylko pierwsza, ale i ostatnia w moim dotychczasowym życiu. Nie pamiętam czy był już facebook, czy były to jeszcze czasy naszej-klasy. W każdym bądź razie napisałem. „Masz śliczne oczy” – wtedy jeszcze myślałem, że dziewczyny lubią romantyków. O dziwo odpisała. Porozmawialiśmy. Pierwsza randka? Nie pamiętam, ale chyba u niej. W wynajmowanym pokoju. Też studentka. „Mmm przystojny jesteś” – i już wiedziałem, że ta noc nie skończy się na plotkach przy piwie. W TV leciał jakiś mecz a potem film, nie wiem jaki. Nie pamiętam, bo leżeliśmy już pod kocem. I co? I… nic. Wszelkie moje próby „ataków” były gaszone krótkim „nie”. A potem gdy sama sięgnęła dłonią poniżej pasa, wielkie zdziwienie, że ochota przeminęła… Nie pomogły jej chaotyczne, ręczne próby naprawienia sytuacji. I jeszcze to jej: „Ale o co chodzi? Źle Ci jest?”. Nie no, wspaniale. Daliśmy sobie spokój. Rano zmyłem się wraz z pierwszym autobusem.

I to byłby koniec, gdybym… był odrobinę mądrzejszy. Ale była to moja pierwsza tego typu sytuacja, więc postanowiłem z nią o tym porozmawiać. Wtedy to dowiedziałem się, że „nie” znaczy „tak”, że kobiety lubią mówić „nie”, a mężczyzna powinien się do nich dobierać mimo to (nie wiem, czy spał z nią Janusz Korwin-Mikke, ale jeśli tak to już w pełni rozumiem jego poglądy). Spotkaliśmy się więc ponownie. Tym razem u mnie. Zaproponowała włączenie filmu na laptopie. „Incepcja! Świetny film!”. No ok, nie oglądałem, więc spoko. I zaczęła się… najdłuższa noc w moim życiu. Znowu było „nie”, ale wg wcześniejszych ustaleń miałem się tym nie przejmować, więc kontynuowałem… ale kolejne „nie” było zdecydowane oraz połączone z dość mocnym odepchnięciem mnie od siebie… „Kurwa, o co tu chodzi?!” – to pytanie ciągnęło się za mną jeszcze kilka następnych godzin. Usiadłem obok, bez słowa, zacząłem skupiać się na filmie. I nagle czuję palec. Palec wwiercający się miedzy moje żebra. „Zaczepia mnie” – pomyślałem. „Może zrozumiała, że zachowuje się jak idiotka i tym razem nie odpierdoli jakiejś sceny” – dodałem sobie w myślach. O ja naiwny! Schemat powtarzał się za każdym razem. A co najgorsze… był środek nocy, ona z innego miasta, wypiliśmy już alkohol… byłem zdany na jej obecność do rana. Z filmu nie zapamiętałem nic, noc niestety pamiętam do dziś. I do dziś jestem cholernie uczulony na zaczepki w formie kłucia palcem po żebrach.

Rano powiedziałem tylko: „wiesz co, idź już sobie”. Nie jestem z tego dumny, ale nie wytrzymałbym z nią ani chwili dłużej. Tego ranka zrozumiałem też bardzo ważną rzecz: „nigdy nie zapraszaj nowopoznanej dziewczyny do siebie”. I tą zasadą kieruję się do dzisiaj.

P.S. Incepcję obejrzałem ponownie dopiero po kilku latach. Genialny film.


Nowszy post Starszy post Strona główna

1 komentarz:

  1. hmmm w pierwszej kolejności powiem że to smutne :( a w drugiej to po przeczytaniu zrobiło mi sie jakoś tak lżej :)

    film jest super :)

    Dominiak:)

    OdpowiedzUsuń