Nie wiem, czy zdajecie sobie sprawę z tego, że jeszcze 200-300 lat temu, w Europie można było legalnie posiadać własnego niewolnika. Walka ...

Kobieto... NIE bądź niewolnicą!

By | 18:33 1 comment
Nie wiem, czy zdajecie sobie sprawę z tego, że jeszcze 200-300 lat temu, w Europie można było legalnie posiadać własnego niewolnika. Walka z tym procederem na świecie zaczęła się pod koniec XVIII wieku a ostatnie państwa zdelegalizowały niewolnictwo dopiero pod koniec XX (!) wieku. I choć od tego czasu proceder ten jest oficjalnie nielegalny we wszystkich krajach kuli ziemskiej, to jednak wciąż jest stosowany na szeroką skalę, szczególnie w krajach tzw. „trzeciego świata” (handel dziećmi jako tanią siłą roboczą czy handel kobietami i zmuszanie ich do prostytucji). A jak sprawa wygląda u nas? Niektórzy powiedzą, że tak naprawdę wszyscy jesteśmy niewolnikami systemów prawnych państw, w których żyjemy. I jest to poniekąd prawda, ale nie o tym będzie ten artykuł. Chciałbym się skupić na „niewolnictwie”, na jakie ludzie skazują się (paradoksalnie) z własnej woli i nie zdradzę Wam wielkiej tajemnicy, jeśli powiem na wstępie, że sprawa tyczy się głównie… kobiet.

Od zarania dziejów istniał jasny i prosty podział obowiązków na "męskie" oraz "damskie". Zadaniem mężczyzn było zdobywanie pożywienia, zapewnienie bezpieczeństwa oraz dachu nad głową. Natomiast kobiety dbały o ciepło domowego ogniska oraz potomstwo. Taki (naturalny pod względem cech fizycznych) podział miał się dobrze przez zdecydowaną większość historii naszej cywilizacji. Dopiero ostatnie stulecia to droga ku emancypacji a ostatecznie równouprawnienia kobiet w życiu publicznym. I to oczywiście jest dobre.

Niestety, w kwestii podziału obowiązków z związkach, często opieramy się ciągle na wzorcach średniowiecznych, w których kobieta była tak naprawdę "towarem", a mówiąc dosadniej – po prostu niewolnicą swojego mężczyzny. Bazujemy ciągle na kulturze, w której małżeństwa zawierane były bynajmniej nie z pobudek miłosnych, a racjonalnych.

I tak oto dzisiaj, w XXI wieku, wiele osób wciąż twierdzi, że mężczyźni są od zarabiania pieniędzy a kobiety od zajmowania się domem. I choć wiele kobiet widząc swoje matki/babki, które spędziły całe życie w domu przy „garach”, stara się nie powielać ich błędów, to jednak wciąż kusi je opcja „dobrego wyjścia za mąż”. Tylko, że choćby nie wiem jak szlachetnie brzmiały obietnice mężczyzny, że zadba o finanse i komfort życia rodziny (podczas gdy są tak naprawdę oznaką braku szacunku i traktowania kobiety jak przyszłą służącą), to wybór takiego życia to skazanie samej siebie na… no właśnie… niewolnictwo.

Dlaczego? Ponieważ:
Jeżeli nie jesteś w stanie odejść z dnia na dzień od swojego mężczyzny bez strachu o dach nad głową* lub o to, czy będziesz miała co wrzucić do garnka**… jesteś jego niewolnicą. I on prędzej czy później zacznie to wykorzystywać.

Kwestią czasu jest to, jak usłyszysz od niego: „to ja zarabiam, więc ja tu rządzę!”. Być może później za to przeprosi (żebyś przestała się fochać i znowu zaczęła gotować mu obiady), ale nie zmieni to faktu, że dalej będzie tak myślał. Każdy, kto na dłuższą metę utrzymuje drugą osobę, podświadomie zaczyna czuć, że jest górą w tej relacji i należy mu się więcej. Czuje się po prostu lepszy. To Ty będziesz bała się, że któregoś dnia zostawi Cię dla innej. To Ty będziesz starała utrzymać się go przy sobie. To dla Ciebie on będzie tym jedynym, podczas gdy dla niego możesz być tylko jedną z wielu. To on zawsze będzie górą.

W dodatku, faceci w większości tacy niestety są. Myślisz, że dlaczego w młodości sypiają z próżnymi, ale ładnymi laskami a gdy szukają żony, to oczekują, że ta będzie potrafiła (a najlepiej lubiła!) gotować, prać i sprzątać? O jakich kobietach mówią „dobry materiał na żonę.”? O prezesach spółek zarabiających 20 tys. miesięcznie, czy cichych, szarych myszkach, które nie będą się za bardzo wybijały? Które będzie łatwiej stłamsić do roli prywatnej służącej?

Dobre związki opierają się na PARTNERSTWIE dwóch niezależnych finansowo i emocjonalnie osób. Tylko taka konfiguracja gwarantuje wzajemny szacunek i sprawia, że obie osoby czują się pełnoprawnymi, równymi sobie stronami takiej relacji, co z kolei sprzyja codziennym staraniom o lepsze, wspólne „jutro”.

Jeśli marzy Ci się związek oparty na solidnych fundamentach, postaw na niezależność. Rozwijaj się, kształć, rób karierę. Tylko wtedy mężczyzna będzie musiał liczyć się z Twoim zdaniem i będzie Cię traktował z szacunkiem. Życie to nie bajka, w której bogaty i przystojny książę wiąże się z szarą myszką i traktuje ją jak księżniczkę. Tyle ile oczekujesz, tyle musisz sama od siebie dać.

Aha. Jest jeszcze jedna rzecz, o której powinnaś wiedzieć: otóż większość mężczyzn to po prostu… maminsynki. Tchórze, którzy boją się silnych kobiet. Szukają drugiej mamusi, która uprasuje im koszule i będzie czekała na nich z obiadem, a nie życiowej partnerki, z którą mogliby realizować wspólne pasje i marzenia. Ale czy właśnie z takim mężczyzną chciałabyś być? Na to pytanie odpowiedz już sobie sama.

*mieszkanie u rodziców się nie liczy.
 **jedzenie też.
Nowszy post Starszy post Strona główna

1 komentarz:

  1. Bardzo ciekawe to o piszesz (dużo łatwiej było by mi się do tego odnieść słownie niż pisemnie) poruszasz problem który nie jest tylko problemem kobiet ...

    Ale widzę że tobie jest żal kobiet czyżbyś na jakąś patrzył co jest tak wykorzystywana?....

    To nie zbrodnia mieć perspektywę dobrego zamążpójścia oczywiście nie bronie kobiet które chcę byś tylko (jak to w dzisiejszych czasach zostało ładnie nazwane) home manager bo tego nie uznaje jednakże żadna kobieta nie chwiałaby robić na faceta. Kobiety zawsze będą potrzebowały pomocy chociażby dlatego że nie ze wszystkim sobie da radę...

    Bardzo długo się zastanawiałam jak to jest że kobieta nie potrafi odejść gdy jej związek ją niszczy robi z niej niewolnice i często pojawia się przemoc względem niej.

    Teraz juz wiem i doskonale je rozumiem nie tylko dlatego że jestem kobietą ale dlatego że rozmawiałam o tym i psycholog powiedział że ofiara często uzależnia się od swego oprawcy i nie ucieka nie dlatego że nie "będzie miała co włożyć do garnka" tylko dlatego że nie będzie umiała się odnaleźć w świecie gdzie sama będzie wszystko ustalać i wytyczać sobie cel i zadania...

    Dominika :)

    OdpowiedzUsuń